Zacznijmy może od wyjaśnienia pojęcia „cheat day”. W dosłownym tłumaczeniu jest to po prostu „oszukany dzień”, czyli dzień, w którym robimy sobie wolne od diety. Koncepcję tę wymyślono, aby choć na chwilę oderwać się od codziennego zdrowego odżywiania. Stosowanie diety, zwłaszcza tej mającej na celu odchudzanie, wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami. Czasami ciężko jest zrezygnować z wysokokalorycznych, tłustych i słodkich posiłków, które do tej pory spożywało się regularnie.
Sama myśl o tym, że będąc na diecie redukcyjnej, już nigdy nie zjemy ulubionego hamburgera czy najlepszej pizzy w mieście, powoduje, że zwlekamy z wprowadzeniem w życie nowego, zdrowego jadłospisu i dalej tkwimy w punkcie wyjścia. Zmiana nawyków to rzecz trudna. Wszystko oczywiście zależy od nas samych, od naszej silnej bądź słabej woli. Pewnym ułatwieniem w drodze do wymarzonej sylwetki może być właśnie „cheat day”.
Założeniem „dnia oszukanego” jest gruntowne bądź częściowe poluzowanie wytycznych planu żywieniowego. W praktyce oznacza to, że cyklicznie wybieramy jeden dzień (np. raz w tygodniu, na 10 dni, czy raz w miesiącu), w którym nierzadko opychamy się czym popadnie, odwiedzając coraz to nowe bary szybkiej obsługi, czy cukiernie. Takie rozwiązanie nie jest, niestety, mile widziane nawet w tym szczególnym dniu, ponieważ może się to skończyć w najlepszym wypadku niestrawnością, nie mówiąc już o przyjęciu kilku tysięcy nadmiarowych kalorii. Faktycznie, podążając taką drogą, stosowanie „cheat day” będzie nierozsądne, ale jeśli z rozwagą podejdziemy do tematu, możemy co nieco zyskać.
Trochę spolszczone „czitowanie” może przybierać różną postać. Po pierwsze, może polegać na całkowitym oderwaniu się od diety i pochłanianiu od rana do wieczora wysokokalorycznych dań. A drugie, trochę mniej skrajne rozwiązanie, zezwala na spożywanie produktów „zakazanych”, ale w granicach dziennego limitu kalorii, który wyznacza nasze zapotrzebowanie. Metoda ta wydaję się być dość ryzykowna i zgubna, bo co jeśli jeden dzień ze słodyczami i tłustymi potrawami przerodzi się w tydzień, miesiąc itd.? No cóż, tak jak wcześniej wspomniano, wszystko zależy od nas, więc jeśli nie jesteśmy na tyle zdyscyplinowani, by pozwolić sobie na dzień rozpusty, a później wrócić do rygoru diety – nie warto przekreślać pracy wykonanej do tej pory.
Eksperci z dziedziny dietetyki ustalili, że oszukiwanie na diecie może mieć swoje zalety i być potrzebne dla utrzymania dobrego zdrowia psychicznego. „Cheat day” to komfort, na który możemy sobie pozwolić, ale jednocześnie motywacja do dalszego walki. Czasem będąc na diecie i jedząc ciągle to, co niskokaloryczne i zdrowe, przychodzi moment zwątpienia i chęć zjedzenia czegoś „normalnego”. Jak się okazuje, w takiej sytuacji nie trzeba od razu biec na siłownię i wykonywać serii katorżniczych ćwiczeń, by spać dodatkowe kalorie. Można ustalić dzień, w którym jemy, co chcemy i potraktujmy go jako nagrodę za trwanie w postanowieniach.
Na korzyści ze stosowania „oszukanych dni” można również spojrzeć od strony naukowej. Fizjologia organizmu człowieka jest złożona i zależy od wielu czynników, między innymi od hormonów. Istnieje bowiem produkowany przez tkankę tłuszczową hormon, zwany leptyną, który informuje mózg o zasobach energetycznych, czego efektem końcowym jest spadek łaknienia. Należy jednak wspomnieć, że jego sekrecja uzależniona jest także od ilości i składu diety. Po pewnym czasie od wprowadzenia restrykcji kalorycznych i redukcji tkanki tłuszczowej poziom leptyny w organizmie spada, czego skutkiem będzie spowolnienie przemiany materii i zwiększenie apetytu. Taka sytuacja zdecydowanie nie sprzyja efektywnej utracie masy ciała. I tu z pomocą przychodzi „cheat day”, w którym poprzez zwiększenie podaży energii, automatycznie nastąpi wyrzut leptyny, dzięki czemu na nowo podkręcimy metabolizm.
Teoria o leptynie faktycznie może być argumentem, by robić sobie dzień wolny od diety. Uzasadnienie może i dobre, ale czy na pewno warto stosować „cheat day”, jeśli zależy nam na poprawie składu ciała? Wciąż brakuje badań naukowych, które poświadczyłyby, że „oszukane dni” przyspieszają spalanie tłuszczu trzewnego. Pozostają więc tylko spekulacje.
Jak wspomniano wcześniej, „czitowanie” nie powinno być stosowane przez wszystkich. Niestety, dość łatwo złapać się w pułapkę. Powrót do dietetycznych posiłków po całodniowym obżarstwie może okazać się nie do przejścia i przekreślić nasze dotychczasowe osiągnięcia. Ponadto, będąc na diecie odchudzającej, której założeniem jest ograniczenie ilości kalorii, organizm może przeżyć swoisty szok, gdy po okresie zdrowego jedzenia, naładujemy się tłuszczem i cukrem. Bóle brzucha, nudności, wzdęcia i inne problemy natury gastrycznej mogą być tego niemiłą konsekwencją.
Stosować czy nie stosować? Oto jest pytanie
Główną zaletą „cheat day” jest tymczasowe uwolnienie się od rygorystycznej diety i zrelaksowanie, co może być pomocne, by wytrwać w odchudzaniu. Z drugiej jednak strony, nieumiejętne i nierozsądne przejadanie się może wiązać się z negatywnymi konsekwencjami zdrowotnymi, a nawet całkowitym odejściem od ustalonego planu żywieniowego.
Osoby, dla których szczupła sylwetka jest najważniejsza, powinny raczej unikać „czitowania”, by przypadkiem nie zaprzepaścić efektów swojej pracy. Może to doprowadzić nawet do zaburzeń odżywiania. Stosować czy nie stosować? Każdy powinien sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Może, aby uchronić się przed pułapką całodniowego oszukiwania, warto od czasu do czasu zjeść tylko i wyłącznie jeden posiłek zawierający to, na co akurat mamy ochotę, albo o czym marzyliśmy przez cały tydzień?
Źródła:
- Cheat day- czyli oszukany dzień – poradnik zdrowie
- Cheat day czym jest i jak wpływa na organizm -Po treningu